sobota, 25 lipca 2015

13 „naj” z podróży dookoła Polski rowerem


Podróż w pojedynkę dookoła Polski rowerem już za mną. Pokonałam 3550 kilometrów. Dlaczego wybrałam jazdę po Polsce? Bo Polska jest przepiękna, a zwiedzanie świata z poziomu siodełka rowerowego daje możliwość spojrzenia na otoczenie z nieco innej pespektywy. Wielu z Was pyta, co było najlepsze, jakie miejsca najbardziej zapadły mi w pamięć, gdzie warto pojechać, co mnie zaskoczyło najbardziej.


Pojechać warto wszędzie. Mimo przejechania 3550 kilometrów, nie udało mi się do wielu miejsc mimo wszystko dotrzeć (ominęłam Tatry, Kotlinę Kłodzką, mój ulubiony Karsibór). Lista, którą dla Was przygotowałam jest oczywiście subiektywna

PIĘĆ NAJBARDZIEJ MAGICZNYCH MIEJSC



Kruszyniany

Oczarowały mnie już poprzedniego lata, kiedy przemierzałam rowerem wschodnią granicę Polski. Zakochałam się w tym miejscu. Jest w nim magia. Oprócz niej jest również niezwykle ciekawa historia, bo Kruszyniany nazywane są tatarską wioską. Jest też najprawdziwsza tatarska jurta, w której spędzałam noce, przepyszne tatarskie jedzenie i najszczersze i oddane serca tatarskiej rodziny Bogdanowiczów. Kto raz tam pojedzie, będzie powracał. (Post o Dżennecie i Tatarach)



Stańczyki

O wiaduktach w Stańczykach dowiedziałam się wiele lat temu zupełnie przypadkiem. Pojechałam i trudno było mi uwierzyć, że to miejsce nie jest oblężone przez tłumy turystów. Wtedy nie tak wiele osób słyszało o nich czy o Piramidzie w Rapie. Z roku na rok liczba przyjezdnych zaczęła się powiększać (w tej chwili wstęp na wiadukty jest już płatny). Mosty te należą do najwyższych w Polsce i wiąże się z nimi kilka legend. Szczególnie bajecznie wyglądają w blasku zachodzącego słońca.


Bieszczady

O Bieszczadach wydawałoby się, że napisano już wszystko. Traktowane są często jako miejsce, do którego można uciec przed cywilizacją, by znaleźć spokój, wyciszenie. Z Bieszczadami wiąże się wiele legend. To tam z miast przenosi się sporo ludzi, którzy nagle odkrywają w sobie potencjał artystyczny i zaczynają tworzyć. Bieszczady mają ogromną siłę przyciągania. Ja też mam takie marzenie, by kiedyś tam zamieszkać.


Srebrna Góra i Góry Sowie

Od dziecka lubiłam słuchać czytanych mi na dobranoc bajek i legend. Gdy nauczyłam się sama czytać, pasjami chłonęłam serię Pana Samochodzika, a potem Indianę Jonesa. Tajemnicze podziemne korytarze, podobno zakopany gdzieś skarb, kopalnie złota i srebra to klimat Srebrnej Góry i okolic. Srebrna Góra założona została jako osada górnicza, w której powstawały kopalnie srebra. Mnie zachwyciła przede wszystkim zabudowa: niskie kolorowe domki i brukowane uliczki, którymi mogłam spacerować bez końca.


Woda: morze, jeziora, zalewy, stawy

Uwielbiam siadać na pomoście nad jeziorem albo piaszczystej plaży i wsłuchiwać się w szum fal, wpatrywać się w idealnie gładką taflę. Uwielbiam obserwować ptaki szybujące nade mną albo te siadające na trzcinach wodnych. Codziennie mogę obserwować zapadający nad wodą zmrok – jedno z najpiękniejszych zjawisk. Tych miejsc na mojej trasie było mnóstwo: staw w Dubeninkach, zalew w Horyniec-Zdrój, staw w Srebrnej Górze, Jezioro Łebsko, Zalew Szczeciński i moje Morze Bałtyckie.


PIĘĆ NAJBARDZIEJ NIESAMOWITYCH SPOTKAŃ

Szeptucha Anna i Eugenia

Wiem, że są wróżbici, uzdrowiciele, jasnowidze. Czy wierzę w ich moc? Nie miałam nigdy okazji sprawdzić. Do czasu… do czasu aż sama nie wybrałam się do podlaskich szeptuch. To nie było zetknięcie z magią, bo w szeptaniu nie o zaklęcia chodzi, lecz o modlitwę. Było jednak niezwykle. (Post o wizycie u Szeptuchy)



Wanda i Daniel

Spotkanie tej pary napełniło mnie optymizmem i niespożytą energią na wiele dni. Gdy ich zobaczyłam pedałujących przed ósmą rano, pomyślałam „pewnie Szwedzi albo Niemcy”. Jednak Wanda i Daniel okazali się parą emerytów z okolic Rzeszowa, z którego postanowili na rowerach dojechać do Gdańska (w końcu dojechali aż na Hel). Codziennie robili średnio po 100 kilometrów, a noce spędzali w namiocie rozbitym gdzieś na dziko. Pełni energii i tryskający optymizmem. Patrzyłam na nich z zachwytem, marząc po cichu, bym i ja w ich wieku taka właśnie była.


Nadzieja

Nadzieję spotkałam przypadkiem. Stanęłam przy drewnianym płotku jej domu położonego w środku lasu i wypytywałam o Wierszalin – miejsce, w którym kiedyś mieszkał prorok. O proroku nic się nie dowiedziałam. Za to poznałam historię życia Nadziei i ją samą. Siedząc na ławeczce, oparta plecami o ścianę drewnianego domu, czułam się jakbym to miejsce znała od zawsze, od zawsze znała jej właścicielkę. Magia przypadkowych spotkań w drodze – to jest to, na co warto czekać. (Post o spotkaniu z Nadzieją)

Ola i jej brat

Zaczepili mnie na kempingu w Kołobrzegu na cztery dni przed końcem podróży (lipiec) pytaniem, czy przypadkiem nie widzieli mnie na początku czerwca na kempingu w Węgorzewie. W Węgorzewie byłam, cztery dni po rozpoczęciu podróży dookoła Polski. Ola była ciekawa czy od tego czasu podróżuję czy tak, jak ona i jej rodzice wykorzystuję wolne weekendy. Oniemiali, gdy powiedziałam, że właśnie kończę podróż dookoła Polski, a ja, bo po raz kolejny uświadomiłam sobie jaki ten świat jest mały.
Żubr Wiking z Puszczy Białowieskiej

Na żubra „polowałam” już w zeszłym roku. W tym, błąkałam się wieczorem i wczesnym rankiem po polach, sprawdzałam wszystkie miejsca w Puszczy, w których zwykle żubry się pojawiają. One jednak do spotkania dopuścić nie chciały. Gdy już zrezygnowana wyjeżdżałam w końcu z Białowieży, na mojej drodze pojawił się ON – Wiking, najsławniejszy spośród puszczańskich żubrów, spełniając tym samym moje małe marzenie o ujrzeniu żubra na wolności.


TRZY NAJWIĘKSZE ZASKOCZENIA

Pespektywa się zmienia

Jest takie miasto na południu Polski w województwie małopolskim – Gorlice, w których wprawdzie nie urodziłam się, ale wiele lat mieszkałam, kończyłam szkoły, marząc, by jak najszybciej stamtąd wyjechać i wrócić nad morze, czyli tam gdzie moje miejsce. Zawsze patrzyłam na to miasto przez pryzmat nastoletnich czasów, które jak to w tym okresie, bywają różne. Po raz pierwszy podczas tego wyjazdu spojrzałam na Gorlice z innej perspektywy, z perspektywy turysty, amatora fotografa. Dostrzegłam ich piękno, niesamowitą historię i ludzi, którzy za nią stoją. Po raz pierwszy wybrałam się na spacer z przewodnikiem i dowiedziałam się rzeczy, o których przez blisko 15 lat mieszkania tam, nie miałam pojęcia. Zrozumiałam wtedy, że straciłam sporo czasu, że nie doceniałam tego, co miałam na wyciągnięcie ręki. Zrozumiałam, że podróż można odbyć nawet po swoim mieście i że ta podróż może być naprawdę niezwykłą przygodą.



Ludzie są naprawdę dobrzy

Mimo że nie raz przekonałam się w swoich podróżach o ogromnej ludzkiej dobroci, to wciąż jestem zaskakiwana bezinteresownymi gestami zupełnie przypadkowych osób, szczególnie w Polsce, w której ludzie mimo wszystko nie są jednak aż tak bardzo otwarci jak np. w Iranie. Tak myślałam, a potem pani Maria podeszła do mnie, gdy siedziałam na ławce i zaprosiła na kawę do siebie. Właściciel schroniska poczęstował mnie kolacją, ktoś dał kanapki na drogę, a pani w barze przyniosła ciastko do kawy, którą zamówiłam. Zaskoczyło mnie to jak ludzie reagowali na moje miłe słowa, okazane im zainteresowanie i odwdzięczali się tym samym, a nawet z nadwyżką.
Wy

Tak, dokładnie tak. Zaskoczyliście mnie falą komentarzy, maili z gratulacjami. Okazało się, że moje zwyczajne rowerowanie dookoła Polski, do którego nie podchodziłam zupełnie jako do wyczyny (ale o tym jeszcze napiszę) wzbudziło w Was ogromne emocje. Pisząc to, sama się wzruszam, bo nie spodziewałam się, że coś, co robię zupełnie dla siebie, może spotkać się z takim odzewem i entuzjazmem z Waszej strony.

Dziękuję.

Link do mapy (czasami drogi nie mogłam poprowadzić dokładnie tam, gdzie chciałam, bo przeskakiwała, ale miejsowości są zaznaczone wszystkie prawidłowo)