Na całym świecie co pewien czas pojawiają się legendarne kręgi w zbożu, pozostawione rzekomo przez statki powietrzne obcych cywilizacji lądujących na Ziemi. Teraz podobne zjawisko nawiedziło okolice Płocka na Mazowszu. Tyle, że w tym wypadku wygląda to tak, jakby zboże wygniótł… gigantyczny kot.
Cały tekst:źródło
Koty, koty, koty - Płock opanowany przez koty
ot powstał na polu w Gulczewie pod Płockiem
O nietypowym "dziele", które powstało na polu w Gulczewie pod Płockiem, niedaleko drogi krajowej nr 62 prowadzącej do Warszawy, napisali dziennikarze miejscowego oddziału portalu gazeta.pl, powiadomieni przez jednego ze swoich Czytelników, który przez kilka nocy słyszał w okolicy swego miejsca zamieszkania "muzykę, trzaski, piski i darcie". Dochodziły one z pobliskiego pola zboża.
70-metrowy kot
Okazało się, że jest tam coś, co przypomina wspomniane słynne kręgi, które miałyby powstawać w wyniku lądowania UFO. Tyle, że tym razem kształt ewentualnego statku powietrznego, rodem z kosmosu, byłby wyjątkowo kuriozalny, nawet jak na obcych. Po spojrzeniu nań z góry wygląda bowiem, jak… gigantyczny kot, o długości nawet 70 metrów.
Wszystko wskazuje jednak na to, że to nie przedstawiciele pozaziemskiej cywilizacji stoją za stworzeniem tego "dzieła" czy też aktu wandalizmu, jak postrzegają go inni. "Wygnieciony" w zbożu wizerunek kota przypomina bowiem te, które pojawiają się od blisko roku na różnych murkach, słupach, kwietnikach czy budynkach w Płocku. Stoi za nimi tajemnicza grupa o nazwie Inko i Gnito. Jej członkowie tak bardzo chcą pozostać incognito, że zgodzili się porozmawiać z Onetem tylko za pośrednictwem Facebooka, na którym mają swój profil, gdzie zamieszczają m.in. zdjęcia ze swojej działalności.
Z zamiłowania do street artu
- Nie robimy tego, żeby o nas pisali. Hobby i tyle. Ale fajnie, że się podoba. Wszystko wzięło się z zamiłowania do street artu. Jedni malują szczury, ptaki, a drudzy koty. Wdzięcznie wyglądają, nikomu nie szkodzą, urozmaicają szare kąty. Wywołują uśmiech i to najważniejsze. Kot to jeden z elementów inkoignito – tłumaczą. – Będziemy się starać, żeby pojawiały się inne rzeczy. Ale to wymaga czasu, przestrzeni do pracy i środków – dodają.
Nasi rozmówcy nie chcą zdradzić zbyt wiele na swój temat. Podkreślają, że Inko i Gnito to nie firma, tylko coś w rodzaju nieformalnej grupy artystycznej. Nie chcą powiedzieć, ile osób do niej należy. – Powiemy jedynie, że nie robimy tego zawodowo. Na co dzień pracujemy, wychowujemy rodziny i sprzątamy łazienki – stwierdzają. – Nasza strona uruchomiona jest od ponad roku. Ale kot powstał wcześniej. Strona była potrzebna jako przestrzeń, gdzie "inkognito" będzie można wrzucać pracę - wyjaśniają.
Na nasze pytanie o legalność umieszczania kocich grafik na budynkach, murkach i innych miejscach oraz o zgodę właściciela pola na "wygniecenie" w jego zbożu wizerunku wielkiego zwierzaka odpowiadają: "street art nie pyta o zgodę, haha".
Tajemnicze kręgi w zbożu pod Płockiem?
Nie, to największy kot świata!
W każdym razie ktoś na pewno ma kota!
Sztuka czy akt wandalizmu?
Jak się okazuje, mogą mieć z tego powodu kłopoty. Ich twórczość może bowiem być postrzegana przez niektórych jako akty wandalizmu. Jeden z internautów już poinformował na ich profilu, że mogą spodziewać się wizyty "panów z odznaką" i sprawy w sądzie za zniszczenie zboża, a właściciel pola już "poczynił odpowiednie kroki, by oduczyć was wandalizmu".
Jednak grupa streetartowców nie zraża się tym. Zamierza kontynuować, a nawet rozszerzać swoją działalność. I już zapowiada kolejne jej odsłony. Oczywiście one również okryte są tajemnicą
Koty autorstwa grupy Inko i Gnito Fot. Inko i Gnito