W człowieka życiu jest wiele wątpliwości... ale jedno jest pewne: zawsze jesteśmy w ruchu i zmierzamy w kierunku Jedności... i nie jest łatwe kształtowanie naszej duszy, która często jest jak kawałek żelaza, który aby na nowo ukształtować trzeba potraktować ogniem.
W naszym ciele zbierają się różne energie, czasami wcale nie te, które dają nam zdrowie i szczęście... po prostu brakuje w nas światła i żyjemy w ciemności, czyli w niewoli i często cierpimy na nieprzyjemne choroby.
Mało ludzi wie, że złe duchy, które krążą wokół nas każdego dnia infekują nasze ciała, gaszą w nas światło... i pozbyć się takiego ducha, który zanurza nas w cierpieniu nie jest łatwe... szczególnie, kiedy są złośliwe i miotają w ludzi swoim brudem i ciągną nas w dół. Dla nas ludzi jest to z reguły niewidzialny świat, który żywi się naszą brudną energią, który żeruje na niskich drganiach naszego organizmu. Te "chore" duchy potrzebują naszego życia aby żyć, nie znalazły drogi do Boga, ugrzęzły w naszych wymiarach, bez nas nie mają swojego domu, a nasze negatywne energie służą im jako pokarm ponieważ odcięte zostało od nich źródło światła.
Złe duchy dotąd nie mają wejścia w nasze życie dopóki im nie otworzymy drzwi... i to my sami jesteśmy za to odpowiedzialni... dlatego dzień i noc atakują nasze furtki aby je wywarzyć ale świadomy człowiek wie co ma robić i umie się bronić.. niestety ludzie słabi, którzy mają w sobie mało światła zostają zdobywani i wykorzystywani przez te dusze.
I w tym momencie nie oceniaj samego siebie, że zostałeś zaatakowany przez te ciemne siły, że popadłeś w chorobę, w uzależnienia i inne zło jakie w tobie zaczyna dominować... tylko się zastanów jak przetransmutować w sobie te ciemne energie. Energii nie da się zniszczyć więc nie próbuj tu swoich czasami dziwnych rytuałów, nie wysyłaj tych dusz w otchłań (one też potrzebują pomocy)... i nie pomoże tu żaden antybiotyk, kiedy te dusze mają ciągle połączenie z naszymi polami... to może przynieść chwilową ulgę... i może okazać się, że problem powróci w dodatku ze zdwojoną mocą.
Raczej należy zastanowić się co robić aby podnieść w sobie własne wibracje, jak oczyścić ciało i uzdrowić własną duszę.
Oczywiście wielką pomocą jest tu modlitwa ale nie tylko za chorą osobę, tutaj należy polecać Bogu i te zagubione dusze, które nie znalazły do Niego drogi, należy je oczyszczać modlitwą i ogniem. Palić za nie świece, modlić się i prosić Boga aby pomógł tym zagubionym duszom odnaleźć drogę do siebie aby Bóg otworzył swoją furtkę i zesłał na nich swój promień światła, który zaprowadzi ich do Królestwa Bożego. Nie wolno takich dusz potępiać, ponieważ będzie tego odwrotny skutek. Drugie co musimy zrobić to podnieść wibracje naszego ciała, zebrać w sobie tyle światła aby zjednoczyć nasze wszystkie ciała.
Musimy wiedzieć, że dusza jest ze światła i, kiedy jest osaczona ciemnością nasze fizyczne ciało będzie chore. Nie jest łatwo zintegrować ciało i duszę, musimy znaleźć wszystkie elementy jakie nas zakłócają: zacznijmy od diety, przyjrzyjmy się swojemu pożywieniu, używkom... w naszym pożywieniu znajdują się niekończące się śmieci, które odpowiadają za nasze życie, zdrowie i śmierć... bo niestety wielokrotnie to my sami zatruwamy się na śmierć. Te śmieci nie pomagają w integracji toteż nasza dusza jest zniekształcona, wytrącona z równowagi. Należy wprowadzić do swojej diety wszystkie elementy, które wibrują wysoko (tutaj proponuję zapoznanie się z dietą tamasik, rajasik i sattvik)... począwszy od wody, która dzisiaj jest zatruta. Dodatkowo należy wzmocnić ciało dodatkowymi witaminami, minerałami, oczyszczać ciało ziołami, naturalnymi sokami... pomoże nam w tym "żywa" dieta, którą znajdziemy w warzywach, nasionach i owocach.
Jednak najgłębsza walka toczy się na poziomie duszy. Ważny jest nasz system emocjonalny, ego, umysł i nasza osobowość... każdy ma inną. Każda osobowość to inny świat i inna rzeczywistość, dzięki czemu dusza jest albo bardzo silna albo bardzo słaba. Osobiście wierzymy w swój świat, ponieważ nasz umysł (pola świadomości) podpowiada nam - kim jesteśmy (ale będzie to wiara z poziomu świadomości, na którym się znajdujemy, znaczy jesteśmy przywiązani do naszej osobowości i uzależnieni od myślenia i wierzenia w nasze "prawdy", które notabene są często zafałszowane). W dodatku jesteśmy uzależnieni od myślenia, które narzuciły nam inne światy (inni ludzie, religie, różne systemy życia)... i w ten sposób nasza dusza jest oddalona od "magicznego lustra", w którym się przegląda i widzi swój prawdziwy obraz, to jej "magiczne lustro" dotąd czyste i niezakłócone staje się "krzywym zwierciadłem" i dusza przestaje w nim rozpoznawać swoją prawdziwą naturę.
Pracując nad swoim zjednoczeniem musimy poskładać do kupy: nasze emocje, umysł, ego, osobowość... inaczej nie dojdziemy do prawdy. Tutaj kłania się nam medytacja. Tylko w ciszy i spokoju łączymy te wszystkie części w JEDNOŚĆ. I to jest proces świadomy ponieważ w czasie medytacji w ciszy i spokoju świadomie łączymy całą energię w centrum serca. Kiedy wejdziemy do centrum serca wylewa się z nas deszcz emocji a w to miejsce nalewa się w nas nowa świadomość. W takich momentach obserwuję podczas healingu u ludzi chorych, kiedy podaję im energię jak nagle wybuchają głośnym płaczem, histerycznym śmiechem, jak ich ciała wyskakują w górę, miotają nimi dreszcze, skurcze ciała, a nawet silne bóle (kiedy rozrywa się silna blokada w ciele)... jednym słowem uwalnia się z nich ciemna energia... a oni powoli opuszczają swoją "ciemną noc duszy", w ciało wlewane jest światło.
Dopóki dusza nie dostanie odpowiedniej ilości światła krzyczy na nas z całą siłą i uderza w nas wielką dawką emocji... i nasze ciało krzyczy, częstuje nas dawką bólu i czujemy się nędznie, cierpimy. Ale tutaj gdzieś we wnętrzu mamy również pokazywaną drogę jak zbudować ten wspólny tor dla ciała i duszy aby ten nasz pociąg wyjechał z tego nędznego stanu... toteż wsłuchajcie się w siebie, zamiast biegać po niezliczonej ilości lekarzy, którzy widzą tylko wasze fizyczne ciało. I proszę nie faszerujcie go chemicznymi lekami bo to nic nie da, a może jeszcze pogorszyć wasz stan... owszem bywa, że zamknie na chwilę buzię duszy np jak to się dzieje podczas chemio i radio terapii, w przypadku choroby raka. Niby rak znika ale po jakimś czasie potrafi się pojawić ze zdwojoną siłą dając w ciele liczne przerzuty... a kiedy ma już tego serdecznie dosyć (tego naszego "cudownego" leczenia) potrafi wyłączyć ciało i ucieka z tego piekła.
Naszym ratunkiem jest światło, światło, światło (czyli świadomość, świadomość, świadomość). To światło sprawia, że znika ciemność. I co ciekawe, światło nie spiera się z ciemnością, nie grozi jej, do niczego nie zmusza, nie walczy o dominację i nie pozwala ciemności na negocjacje... ale gdzie światło się pojawia tam znika ciemność!
I w naszym życiu tak to wygląda jak zaufamy sercu, i nie ma sensu kłócić się z własnym umysłem, nie ma sensu zwalczać własnych emocji, nie ma sensu zmagać się z własną osobowością, nie ma sensu zaprzeczać własnemu ego... wystarczy włączyć światło... i znika ciemność!!!
I wówczas wschodzi słońce i wysycha cały deszcz łez... toteż włącz światło serca, to ono wskaże ci drogę na wyższy poziom, poza ciemną noc, przeniesie cię do innego świata: szczęścia, radości, zdrowia i miłości. To miłość wychodząca z serca ciągnie wszystkie wibracje razem. Miłość przyciąga wszystkie diamentowe cząsteczki światła. Miłość łączy nas w JEDNOŚĆ. Miłość jest uczuciem i uosobieniem prawdy... a wiadomo, że nasze "prawdy" bywają ulotne i nieistotne... ale Prawda idąca z naszego serca jest Prawdziwa.
Kiedy człowiek przekracza w sobie szósty poziom energii (czakra 3 oka) rozpoznaje tą mądrość, posiada już zrozumienie tych spraw, żyje już w wyższym świecie, gdzie ciało i dusza jest już zintegrowane... taki człowiek wzniósł się na wyższe częstotliwości, wówczas możemy już mówić, że żyje w świecie Boga... i to niewidzialne Światło rozciąga się w nim i wprowadza jeszcze bardziej wysokie i subtelne częstotliwości, których nie rozumieją ludzie żyjący w niższych swoich osobistych światach (ponieważ nie mają jeszcze bezpośredniego połączenia z Bogiem). I to niewidzialne światło doświadcza nas miłością, radością, spokojem, szczęściem. Te osoby żyją już dla innych, dzielą się swoją wiedzą, darami... śmiało można powiedzieć, że takie osoby noszą Boga w swoim sercu... czyli żyją w Królestwie Bożym.
Nie łatwo wszystkim pomóc i wskazać wszystkim drogę... nawet człowieka - przewodnika duchowego, który jest na wysokim już poziomie może pobić świadomość człowieka z niższego poziomu zrozumienia... ten niższy świat może wygrać walkę z tym wyższym ponieważ człowiek mądry argumentuje tylko do jakiegoś czasu i nie walczy i na siłę nie zmusza ludzi do żadnych działań (nawet, kiedy wie, że taki człowiek sobie zaszkodzi)... ponieważ wie, że nie wygra tej walki z niewiedzą i ignorancją... i niestety w takim przypadku człowiek z niższego świata doświadcza swojego cierpienia... widocznie musi jeszcze raz przerobić tą samą lekcję, której nie umie zrozumieć... i nie znaczy to, że człowiek - ignorant pokonał mędrca... niech się ten nie cieszy... to znaczy, że wprowadził się w stan swojej większej nędzy... jego droga do światła będzie dłuższa i nafaszerowana bólem i cierpieniem.
Toteż bardzo ważne jest aby podnieść częstotliwość wibracji wszystkich światów wokół nas (nawet oczyszczając złośliwe dusze) aby obudzić globalną świadomość, a kluczem do tego jest Miłość.
Miłość w nas jest tym - kim my jesteśmy.
Vancouver
18 July 2015
WIESŁAWA